Obsługiwane przez usługę Blogger.

Zadania szachowe: najciekawsze, najsłynniejsze, naj... (2)

Dzisiaj będzie bardzo zwięźle, poniżej prezentuję ciekawe zadanie z zakresu końcówek szachowych.

Irving Chernev (1900-1981) amerykański (choć rosyjskiego pochodzenia) szachista, propagator gry królewskiej oraz twórca wielu książek o tematyce szachowej w jednym napisał swego czasu, że to studium szachowe zrobiło duże wrażenie na samym mistrzu świata Emanuelu Laskerze.  Niemiecki czempion globu w latach 1894-1921 był pod wrażeniem końcowego akordu (finałowej pozycji), jakie zaproponował autor tego zadania.
 
Zadanie polecam pokazać znajomym, w tym przypadku trzeba będzie się dużo "naszachować" żeby w końcu dać mata (wskazówka do rozwiązania).


Białe zaczynają i wygrywają
Leonid Kubbel (zadedykowane Piotrowi Romanowskiemu), 125 Endspielstudien 1925

Motyw w końcówkach lekkofigurowych (I)



Post na szybko - dzisiaj prezentuję końcówkę szachową z motywem, często pojawiającym się w pracach z zakresu kompozycji szachowej, a raczej nieczęsto występującym w grze praktycznej (choć moje drugie sformułowanie może być zupełnie błędne - w każdym razie w chwili pisania tego posta nie kojarzę partii, która stanowiłaby przykład zastosowania tego motywu)

Goniec wraz z dwoma połączonymi pionami i królem stanowią dostateczną siłę, aby pokonać szyki obronne, złożone z samego gońca oraz króla. Prawdopodobieństwo wygranej jeszcze bardziej rośnie w przypadku gdy gońce są tego samego koloru. W sprzyjających okolicznościach na szachownicy jedną ze sztuczek, jaką może wykorzystać strona słabsza w defensywie, jest zastosowanie motywu wściekłego gońca.

Autorem zadania jest holenderski problemista Henri Weenink (1882 - 1931). Ten urodzony w Amsterdamie szachista należał do nielicznego grona osób, łączących sukcesy w grze praktycznej z dobrymi rezultatami, osiąganymi w kompozycji szachowej.

Weenink reprezentował Holandię na czterech olimpiadach szachowych, brał udział również w kilku turniejach, organizowanych na terenie krajów Beneleksu. Nie był to szachista kalibru swojego rodaka Machgielisa (Maxa) Euwego, jednak prezentował solidny poziom gry (m.in. potrafił zwyciężyć w partiach z Rubinsteinem, Retim, Spielmannem)

Weenink był propagatorem szachów oraz kompozycji szachowej. Uczył gry królewskiej w więzieniach (!), co się tyczy problemistyki, to wydał również książkę w 1921 roku o oryginalnym tytule "Het schaakprobleem, ideeen en scholen", której rozszerzona wersja została później opublikowana w języku angielskim pod nazwą "The Chess Problem". Po dziś dzień jest ona uznawana za jedno z lepszych opracowań, traktujących o tej artystycznej gałęzi szachów.

Próbkę jego możliwości możecie podziwiać poniżej:
 
Białe zaczynają i remisują
Henri Weenink, Tijdschrift van den Nederlandschen Schaakbond 1918


Pojedynek na dwóch płaszczyznach szachowych cz. II



Kontynuacja poprzedniego postu

W pierwszej odsłonie pojedynku Steinitza i Loyda, ten drugi musiał przełknąć gorycz porażki. W głowie amerykańskiego problemista nadal kiełkowała jednak idea weryfikacji umiejętności solvingowych mistrza świata. Okazja ku temu nadarzyła się około dwóch miesięcy później - w tym przypadku Loyd wyciągnął wnioski z nieudanego startu meczu i do drugiej rundy przygotował się już znacznie solidniej.

Wrażenia i odczucia, towarzyszące tej fazie pojedynku, kompozytor szachowy zawarł w liście z dnia 28 listopada 1885 roku kierowanym do K.D. Petersona (imiona pozostają mi nieznane), edytora działu szachowego, ukazującego się w czasopiśmie Mirror of American Sports

W wolnym tłumaczeniu jego treść brzmi jak poniżej:

Drogi przyjacielu, w tym liście znajdziesz zadanie, które przygotowałem z myślą na turniej zadaniowy, organizowany przez Ciebie. Mimo wszystko wolałbym żeby jego publikacja została nieco wstrzymana, gdyż zadanie to posiada ciekawą historię, która prędzej czy później ujrzy światło dziennie, a chciałbym żebyś zapoznał się z tą historią przed upublicznieniem.


Białe zaczynają i matują w czterech posunięciach
Samuel Loyd, Mirror of American Sports 1885

Problem szachowy, o którym mówię, przygotowałem wczoraj i pokazałem go Wilhelmowi Steinitzowi, jednocześnie zakładając się z nim, że nie będzie w stanie rozwiązać mojego "owocu pracy". Steinitz przyjął wyzwanie; minęło pół godziny od momentu startu - po tym czasie Steinitz stwierdził, że znalazł rozwiązanie. Powiedziałem mu żeby zapisał swoją propozycję na kartce papieru, co też uczynił. Następnie przekazałem mu informacje żeby jeszcze raz sprawdził uważnie swoje rozwiązanie, bowiem w przypadku jakiejkolwiek niedokładności przegrałby zakład.

Steinitz na ponowną weryfikację poświęcił kolejne pięć minut, po których stwierdził, że nie widzi błędu w swoim toku rozumowania i jest już ostatecznie gotowy do sprawdzenia rozwiązania.

Wręczył mi do ręki skrawek papieru ze swoim rozwiązaniem, które, jak spodziewam się, większość czytelników Twojego działu szachowego uznałaby za słuszne (rozwiązanie oznaczone białą czcionką):
1. f4 dowolny ruch czarnym gońcem (np. 1...Gd7) 
2. Gf8 dowolny ruch czarnych (np. 2...g6) 
3. Gg7 z matem w następnym posunięciu 4. G (x) f6
Choć ten wariant gry wydaje się być prawidłowy, to jednak czarne posiadają ukrytą obronę (oznaczona białą czcionką):
1.  f4 Gh1! 2. Gf8 2. g2! pat
Aby jeszcze dolać oliwy do ognia powyższe zadanie zostało opublikowane w turnieju zadaniowym pod wymownym, acz humorystycznym hasłem "Stuck Steinitz" (dosłowne znaczenie słowa stuck z języka angielskiego brzmi zablokowany). Myślę, że znaczenia tego hasła jest zrozumiałe dla każdego i nawiązuje do nieudanej przygody Steinitza jako solvera w drugiej odsłonie meczu.



W ostatecznym bilansie obaj panowie wyszli remisowo ze starcia. Mimo, że cały pojedynek miał charakter nieformalny, a nawet można powiedzieć żartobliwy, to jednak nieprzewidzianą konsekwencją tego meczu było znaczące pogorszenie się stosunków na linii Loyd - Steinitz. Ówczesny szachowy mistrz świata poczuł się urażony "swobodnym" opisem tego pojedynku, cytowanym wyżej, przez amerykańskiego problemistę. Odebrał to jako atak personalny, skierowany w jego stronę, mający na celu zdyskredytowanie i ośmieszenie jego osoby.
W efekcie na łamach czasopisma International Chess Magazine, którego był założycielem i redaktorem naczelnym, rozpoczął kampanię pomówień oraz oskarżeń, adresowanych do Loyda.

ciąg dalszy nastąpi..

Pojedynek na dwóch płaszczyznach szachowych cz. I


 Wilhelm Steinitz (źródło: welt.de)
W dawnych czasach, gdy środowiska szachistów praktyków oraz kompozytorów szachowych były dość mocno wymieszane (sporo mistrzów gry praktycznej próbowało swoich sił w układaniu zadań szachowych) dochodziło do nietypowych pojedynków. Już w dziewiętnastym wieku zastanawiano się czy jest możliwość organizacji meczu, na możliwie równych zasadach, między mistrzem świata w szachach, a umownym "mistrzem świata" (oficjalnie nie istniał taki tytuł w tamtym stuleciu) w kompozycji szachowej.

Pewien błyskotliwy dżentelmen ze Stanów Zjednoczonych, nazywający się Samuel Loyd (1841 - 1911), wpadł na pomysł organizacji takiego pojedynku, do którego wyzwał ówczesnego czempiona globu Wilhelma Steinitza (1836 - 1900). Postaci tego drugiego pana nie trzeba myślę przedstawiać nikomu, kto interesuje się już bardziej szachami (najbardziej znany jako pierwszy oficjalny mistrz świata w szachach)

Natomiast jeśli chodzi o Loyda, był to człowiek o nieskończonej pomysłowości - uznany twórca łamigłówek, gier logicznych, a przy tym autor wielu zadań szachowych, który "zrewolucjonizował" problemistykę na przełomie XIX oraz XX stulecia. Dość powiedzieć, że do dnia dzisiejszego jego problemy szachowe są często zamieszczane w gazetach, portalach szachowych w celach szkoleniowych.

 Samuel Loyd (źródło: samloyd.com)

W jaki sposób udało się zorganizować ten osobliwy mecz? Jak wyglądały jego kulisy? Kto wyszedł z niego zwycięsko? Na te pytania odpowiedzi udzielił  amerykański problemista Alain Campbell White (1880-1951).
W swojej książce, której tytuł w tłumaczeniu na polski brzmi "Sam Loyd i jego problemy szachowe", wydanej po raz pierwszy w 1913 roku, w takich słowach opisuje całą historię tego pojedynku:

___________________________________________________________________________________

"Nawet szukając ze świecą najpewniej nie udałoby się znaleźć dwóch osobowości o takich odmiennych charakterach jak Loyd i Steinitz. Mistrz świata był szachistą dającym sobie dużo czasu na podejmowanie decyzji w partiach, głębokim w swoich analizach, preferującym ostrożną, solidną grę bez zbędnych fajerwerków na szachownicy. Szybkość, rozmach i błyskotliwość, tak bliska Loydowi i jego filozofii szachów, była dla niego czymś niezrozumiałym.

Każdy szachista, szukający odpowiedzi na pytanie czym różni się gra praktyczna od kompozycji szachowej, mógłby spokojnie przeanalizować osobowości obu tych panów i najprawdopodobniej to wystarczyłoby do zaspokojenia swojego głodu wiedzy.

Mimo błyskotliwości Loyda, Wilhelm Steinitz miał nad nim tę przewagę, że po krótszym bądź dłuższym czasie udałoby się mu w końcu rozwiązać zadanie szachowe jego autorstwa, natomiast Samuel Loyd, przystępując do meczu szachowego, przykładowo na dystansie 50 partii szachowych na równych zasadach (bez handicapów), z dużą dozą prawdopodobieństwa nie byłby w stanie wygrać ani jednej partii z mistrzem świata.

(W rzeczywistości podczas Turnieju Paryskiego w 1867 roku, którego uczestnikami była dwójka bohaterów tego wątku, Steinitz i Loyd rozegrali ze sobą dwie partie, obie wygrane zdecydowanie przez późniejszego mistrza świata. Partie dostępne są do obejrzenia pod tymi linkami: http://www.chessgames.com/perl/chessgame?gid=1255342, http://www.chessgames.com/perl/chessgame?gid=1228240 )

Loyd przy każdej nadarzającej się okazji "męczył" czempiona globu swoimi problemami szachowymi. Po pewnym czasie przyszła mu do głowy idea rozegrania meczu problemowego, który opierałby się na prostej regule: Steinitz musiałby rozwiązać specjalnie przygotowane zadanie szachowe w czasie nie dłuższym niż czas jaki poświęcił Loyd na jego ułożenie. Mistrz świata ochoczo przyjął rzucone mu wyzwanie i na zasadzie umowy dżentelmeńskiej (bez spisywania na papierze warunków meczu) obaj panowie przystąpili do pojedynku.

Nadszedł dzień pojedynku, wszystko było już przygotowane, sekundomierze nastawione i ogłoszono ruszenie czasu. Po 10 minutach zatrzymano czas po tym jak Loyd stwierdził, że ma już przygotowane zadanie z pozycją początkową jak poniżej:



Białe zaczynają i matują w trzech posunięciach
Opublikowane w New York Evening Telegram, 1885

Zadanie nie przedstawiało sobą jakiejś szczególnej trudności, jednak z kilkoma możliwości gry, które należało sprawdzić przy rozwiązaniu, amerykański problemista mógł czuć się usatysfakcjonowany z owocu swojej pracy. Jego pewność siebie rosła z każdym kolejnym tykaniem wskazówki zegarka.

Jednak po pięciu minutach owa pewność siebie prysła, bo było już po wszystkim - Steinitzowi udało się znaleźć w tym czasie prawidłowe rozwiązanie. Jak przystało na szachowego czempiona i osobę kulturalną, w samych superlatywach wypowiedział się na temat zadania, jak również talentu twórczego Samuela Loyda(...)"

___________________________________________________________________________________

Druga odsłona (można powiedzieć runda rewanżowa) tego pojedynku miała miejsce około dwóch miesięcy później. Co wydarzyło się w tamtym okresie i jaki to miało wpływ na późniejsze relacje osobiste między dwoma panami - o tym w następnym poście.
Cdn.

Szachy egzotyczne: czterdzieści lat minęło...



Według starej mądrości zemsta podobno najlepiej smakuje na zimno. Bycie mściwym i pamiętliwym, w złym znaczeniu tego słowa, nie jest raczej pożądaną cechą (chyba, że ktoś naprawdę "wybitnie" nadepnie nam na przysłowiowy odcisk) jednak w sporcie zazwyczaj nie ma miejsca na sentymenty. Chęć odegrania się jest często motorem napędowym do dalszych działań, treningów, doskonalenia swojego warsztatu, co za tym idzie motywacją do osiągania sukcesów.

Szachy jako dyscyplina, posiadająca w sobie element rywalizacji, również potrafi wyzwolić sportową złość, przykładowo w przypadku gdy przegramy zaciętą partię z naszym odwiecznym przeciwnikiem. Jeśli nasz przeciwnik jest do tego klasowym szachistą, prezentującym solidne umiejętności gry, to zwycięstwo może nie przyjść tak łatwo i szybko, jakbyśmy tego pragnęli, i trzeba będzie posiadać w sobie duże pokłady cierpliwości aby móc w pewnym momencie zatriumfować nad rywalem.

Niekiedy na swoją szansę trzeba czekać naprawdę długo. Coś na ten temat mógłby powiedzieć jeden z bohaterów dzisiejszego postu. Frank James Marshall (1877 - 1944), amerykański szachista z Nowego Jorku, prezentował swoją życiową formę na początku XX wieku. W tym czasie zaliczał się do ścisłego grona najlepszych szachistów świata.

Dobre występy w dużych międzynarodowych turniejach w Paryżu w 1900 roku (3 miejsce),  w Wiedniu w 1903 roku (2 miejsce) oraz w Cambridge Springs i Monte Carlo w 1904 roku (oba turnieje wygrane przez Amerykanina) nie pozostały bez echa i otworzyły mu furtkę do zawalczenia o szachowy tron. 

W 1907 roku doszło do meczu o mistrzostwo świata w szachach; tego meczu Marshall, jako jeden z głównych aktorów tego pojedynku, najpewniej nie zapamiętał zbyt dobrze. Jego rywal, Emanuel Lasker (1868-1941), dominator ówczesnej sceny szachowej, obronił swój tytuł czempiona, nie pozwalając amerykańskiemu szachiście wygrać ani jednej partii na przestrzeni piętnastu gier.

 Źródło: New York Daily Tribune, 27 styczeń 1907

Z Laskerem i Marshallem jest o tyle dziwna i ciekawa historia, że na dystansie dwudziestu pięciu oficjalnych gier, jakie mieli okazję rozegrać ze sobą (jeśli wierzyć bazom szachowym) Amerykanin wygrał dwukrotnie - w swojej pierwszej i przedostatniej partii. Dość powiedzieć, że nowojorczyk musiał się naprawdę długo naczekać na swoją drugie zwycięstwo z niemieckim czempionem szachowym - dystans czasowy obu wygranych dzieliło...czterdzieści lat! Prawdę mówiąc, nie kojarzę innego podobnego przypadku w świecie szachowym.

Powyżej opisana historia może być również pocieszeniem dla wszystkich, którzy po wielu porażkach zwątpili już w możliwość wygranej z trudnym przeciwnikiem - jest nadzieja! Warto jednak zaopatrzyć się po drodze w pewien zapas cierpliwości.

W następnym poście zaprezentuję już w jakich okolicznościach szachowych Marshall wygrywał z Laskerem.