Obsługiwane przez usługę Blogger.

Łamigłówki szachowe (III)



Dzisiaj chciałbym przedstawić pewną łamigłówkę, liczącą sobie już ponad 150 lat. Jej twórcą jest amerykański szachista przełomu XIX i XX wieku Samuel Loyd. Amerykanin był prawdziwym geniuszem, przez duże G, w zakresie tworzenia zagadek logicznych i zadań wszelkiego typu, w tym oczywiście szachowych. Niektóre z jego najsławniejszych prac robiły furorę w ówczesnej Ameryce - oferowane były całkiem spore sumy, liczone w dolarach, za podanie prawidłowych rozwiązań.

Gorąco zachęcam do zapoznania się z twórczością Amerykanina, z tego co się orientuję to nawet istnieje możliwość pobrania specjalnej aplikacji na Iphone'a. Link do oficjalnej strony wklejam poniżej:

 


Łamigłówka powstała w 1866 roku i bazuje na podstawowych pojęciach szachowych (mat, pat). 
W tej pozycji brakuje czarnego króla. Polecenie brzmi:

Ustaw czarnego króla na takim polu, żeby:

a. białe mogły zamatować czarnych w jednym posunięciu

b. gdyby czarne były na posunięciu, to byłyby zapatowane (na szachownicy powstałaby pozycja patowa)

c. gdyby czarne były na posunięciu, to byłyby zamatowane (na szachownicy powstałaby pozycja matowa)

d. niezależnie od ustawienia białych figur: króla, hetmana i gońca, białe nie mogłyby zamatować czarnego króla

Pozycja po ustawieniu czarnego króla musi być zgodna z zasadami gry, czyli np. czarne nie mogą ustawić króla na polu b3, d3 etc. Czarne nie mogą też stawiać króla w miejscu białej figury, np. poprzez zdjęcie hetmana z pola g4 - to byłby sprytny manewr, ale nie jest on dozwolony w tej łamigłówce. 
Rozwiązanie białą czcionką niżej (zaznacz myszką pole niżej)

a. Należy ustawić czarnego króla na polu a8, białe wtedy mogą zamatować 1. Hc8#

b. Należy ustawić czarnego króla na polu h1 - powstaje pozycja patowa

c. Należy ustawić czarnego króla na polu e3 - powstaje pozycja matowa

d. To jest najciekawszy podpunkt - czarnego króla trzeba ustawić na polu g7. Niezależnie jak byłby ustawiony na szachownicy biały król, biały hetman i biały goniec, białe nie będą w stanie zamatować czarnego króla, jeśli będzie stał na tym polu

Łamigłówki szachowe (II)


 Źródło: thetimes.co.uk

Sporo czasu minęło odkąd opublikowałem pierwszą zagadkę szachową, czas nieco nadrobić zaległości.

Poniższa łamigłówka stała się już bardzo znana, powiedziałbym nawet, że kultowa i została stworzona przez amerykańskiego matematyka Raymonda Smullyana i opublikowana w 1957 roku. Ten genialny Amerykanin, nomen omen na zdjęciach przypominający Gandalfa z Władcy Pierścieni (kto czytał lub oglądał film wie zapewne, że była to postać o dużym intelekcie), pasjonował się tworzeniem różnego rodzaju zagadek szachowych, najczęściej o charakterze tzw. analizy wstecznej.

Uściślając - czyli na podstawie jakiejś zaprezentowanej pozycji trzeba było wydedukować, co się działo we wcześniejszych ruchach na szachownicy - w jaki sposób doszło do powstania danej pozycji. Spójrzmy na diagram niżej:


Ktoś "zdjął" przed momentem białego króla z szachownicy i w efekcie powstała taka pozycja. 
Zadanie polega na:

1. Wskazaniu, na którym polu stał biały król przed "zdjęciem go" z szachownicy
2. Podaniu dwóch wcześniejszych ruchów (dwa ruchy białych, jeden ruch czarnych), które doprowadziły do powstania tej pozycji.

Rozwiązanie zamieszczam niżej białą czcionką (zaznacz myszką):

1. Biały król stał na polu c3
2. Pozycja początkowa; białe: Kb3, Ga4, c2, czarne: Kd1, Wb5, Gd4, b4
Sekwencja ruchów: 1. c4 bxc3 e.p + 2. Kxc3+

Spektakularne kombinacje szachowe: włoska robota


Krajobraz San Remo w wizji artystycznej z 1925 roku (źródło: oceansbridge.com)

Przeszło dziewięćdziesiąt lat temu, na przełomie stycznia i lutego 1930 roku, włoski kurort turystyczny San Remo gościł plejadę czołowych szachistów świata. W turnieju szachowym, rozgrywanym w tym mieście, wzięli udział m.in. ówczesny mistrz świata Aleksander Alechin, pretendent do tytułu mistrzowskiego Jefim Bogolubow oraz inni przedstawiciele czołówki światowej - Akiba Rubinstein, Aron Nimzowitsch, Rudolf Spielmann, Geza Maroczy.

Można powiedzieć, że sam turniej toczył się pod dyktando Alechina - mistrz świata znajdował się wtedy w życiowej formie i zdominował swoich rywali, nie przegrywając ani jednej partii i zdobywając 14 punktów z możliwych 16 punktów do zdobycia. Nad drugim w tabeli Nimzowitschem czempion globu zgromadził 3,5 punkta przewagi. Można mnie posądzić o brak obiektywizmu, ale moim zdaniem był to prawdziwy pokaz siły gry rosyjskiego szachisty.

Jak to zwykle bywa, do tego typu turniejów zapraszani są również przedstawiciele gospodarzy, nierzadko gracze mniej znani na arenie międzynarodowej. I tak jednym z dwóch reprezentantów Włoch w tych zawodach był Mario Monticelli, trzykrotny szachowy mistrz Italii z 1929, 1934 i 1939 roku, zwycięzca ex aequo turnieju w Budapeszcie w 1926 roku (dodam, że również naprawdę solidnie obsadzonego, choć nie tak mocno jak turniej w San Remo)

Zakładam, że nikt nie przewidywał (chyba że najwięksi optymiści), że Monticelli zdoła namieszać coś w zmaganiach turniejowych i sięgnąć po triumf. Raczej zgodnie z przewidywaniami, przedstawiciel gospodarzy uplasował się w dolnej części tabeli. Wynik 4 punktów uzyskanych z 16 możliwych do zdobycia dał mu czternaste miejsce (na szesnastu uczestników).

Każdy turniej ma swoje niespodzianki i jedna z nich stała się udziałem Monticellego. Jego partia z Jefimem Bogolubowem w piątej rundzie zmagań zapisała się w annałach historii włoskich szachów. Włoch nie tylko okazał się lepszy od wyżej notowanego przeciwnika, co już samo w sobie stanowiło pewne zaskoczenie. Sposób, w jaki Monticelli pokonał uczestnika meczu o mistrzostwo świata, pozwolił mu zdobyć nagrodę specjalną za najpiękniejszą partię turnieju. 

Sądzę, że kombinacja, jaką przeprowadził Monticelli w tej partii, jest warta pokazania i zapamiętania.

Poniżej wklejam przebieg partii z oryginalnym (niektóre przestarzałe już zwroty językowe przerobiłem) komentarzem arcymistrza Ernsta Grünfelda, opublikowanym w magazynie "Świat Szachowy" z lutego 1930 roku.


1. d4 Sf6 2. c4 e6 3. Sc3 Gb4 - obrona Nimzowitscha, obecnie bardzo modna

4. Sf3 - opinie teoretyków są rozbieżne, co do najlepszego sposobu zwalczania posunięcia 3...Gb4 Dawniej grywano 4. Hc2, w Karslbadzie faworyzowano 4. Hb3; Bogolubow zaś jest zdania, że najlepszym jest posunięcie, wykonane w partii

4...b6  - Jeżeli sądzić z partii Kostić - Maroczy (turniej w Teplitz-Schonau z 1922 roku) oraz Gilg - Tarrasch (Semmering 1924) 4...Se4 jest również dobre. W pierwszej partii białe grały 5. Hb3 w, drugiej 5.Hd3 w obu przypadkach czarne otrzymywały przewagę.

5. Gg5  - w swojej książce "Współczesne otwarcie 1.d4" Bogolubow poleca 5.e3 z dalszym 5...0-0. 6. Gd3 d5 7. 0-0 Gb7 8. cxd5 exd5. 9 a3 Ge7 10. b4 itd.

5...Gxc3+ - śladami Nimzowitscha, który twierdzi, że czarnym uda się później w ten lub inny sposób wyzyskać ujemne strony zdublowania pionów na linii c.

6. bxc3 Gb7 7. e3 d6 - czarne mają zamiar grać e6-e5. Oryginalny przebieg miała partia korespondencyjna dr Dyckhoff - Priwonitz, gdzie czarne zastosowały inny plan: 7...Hc8 (aby skoczek nie był związany) 8. Gxf6 gxf6 9. Sh4! Ke7 10. Gd3 Hg8 11. f4! h2 12. He2 Hg4 13. Hf2 Sc6? (należało grać Hg7) i 14. d5! czarne poddały się, gdyż po 14...Sa5 nastąpi 15. Sg6+ fxg6 16. h3 i hetman czarny stracony

8. Gd3 Sd7 9. 0-0 He7 - czarne wyprowadzają swoje figury, jednocześnie wzmacniając nacisk na punkt e5

10. Sd2 - można grać i 10. e4 ale posunięcie Bogolobuowa wydaje się nam więcej zgodne z charakterem pozycji

10...h6! - innowacja, dotychczas grywano e5 w połączeniu z krótką roszadą

11. Gh4? - należało bić skoczka z mniej więcej równą pozycją


Pozycja po jedenastym posunięciu białych


11...g5 12. Gg3 0-0-0 - jak zwykle w wypadkach, kiedy przeciwnicy roszują w różne strony partia przyjmuje bardzo ostry charakter

13. a4 a5 14. Wb1 Wdg8 15. f3 h5 16. e4 h4 17. Ge1 e5 18. h3 Sh5 19. c5 - słuszna taktyka, białe za cenę piona dążą do kontrataku

19...dxc5 20. d5 Sf4 21. Sc4 Wh6 22. Wf2 f5! 23. d6

 

Pozycja po dwudziestym trzecim posunięciu białych 

 

23...Wxd6! - czarne poświęcają jakość aby zlikwidować całą akcję zaczepną białych na skrzydle hetmańskim. Czarne liczą na to, że ich atak na drugim skrzydle okaże się przemożnym, mając jednocześnie asekurację w postaci dwóch pionów za jakość, na wypadek gdyby białe zdołały jednak obronić swoje skrzydło królewskie

24. Sxd6 Hxd6 25. Gc4 Wf8 26. exf5 Wxf5 27. Wd2 - białe nie mogą bić na d6 gdyż wytworzyłaby się niebezpieczna falanga czarnych pionów, której białe nie mogłyby powstrzymać.

27...He7 28. Hb3 Wf8 29. Gd3 


Pozycja po dwudziestym dziewiątym posunięciu białych 


29...e4! - czarne otwierają wszystkie linie do ataku

30. Gxe4 Gxe4 31. fxe4 Hxe4 32. Hc2 Hc6 33. c4 g4 34. Gxh4 - jeżeli hxg4 to nastąpi 34...h3 35. gxh3 Se5 z atakiem nie do odparcia  

34...gxh3 35. g3 Se5 36. Wb3 - na 36. gxf4 łatwo wygrywa 36...Sf3+ 37. Kf2 Sxh4 Po posunięciu w partii następuje zadaniowy mat w czterech posunięciach


Pozycja po trzydziestym szóstym posunięciu białych 

 

36...Se2+ 37 Wxe2 Wf1+! 38. Kxf1 Hh1+ 39. Kf2 Sg4 z matem

Przemyślenia Kashdana o kompozycji szachowej


Amerykański arcymistrz  Isaac Kashdan (źródło en.wikipedia.org)
 
Czy warto poświęcać swój czas na rozwiązywanie zadań o charakterze kompozycji szachowych? To pytanie co jakiś czas wraca do mnie i żeby przedstawić swój głos w tej dyskusji postanowiłem stworzyć tego posta.

Sama formuła rozwiązywania zadań wydaje się być powszechna i chętnie stosowana w treningu szachowym. Podejrzewam, że niektórzy (a może większość) szachiści, idący z duchem czasu i bardziej "skomputeryzowani", mają założone konto na chesstempo, chess.com bądź innej stronie, oferującej takie możliwości i na tych portalach internetowych szlifowali lub też w dalszym ciągu szlifują swoje umiejętności taktyczne. Tradycjonaliści z kolei będą woleli usiąść z podręcznikiem i szachownicą przy stole aby potrenować "na żywo".

Podobnie też podnoszenie swoich zdolności w grze końcowej, obok analiz partii, w pewnym stopniu będzie opierać się na rozwiązywaniu końcówek o charakterze pionkówek, wieżówek, lekkofigurowych etc. W tym celu szachista może przeznaczyć w swoim planie treningowym czas na "zagłębienie się" w zadania.

Nasuwa się refleksja - gdzie w takim razie plasuje się problemistyka? Czy jest tylko zbytecznym dodatkiem?

Główne zarzuty, które mogą być stawiane przez szachistów praktyków w odniesieniu do kompozycji szachowej, mogą brzmieć następująco (przynajmniej z takimi uwagami się spotykałem):

1. Pozycje w zadaniach z kategorii kompozycji szachowej są zwykle "surrealistyczne" - zachodzi bardzo małe prawdopodobieństwo, że w trakcie normalnej rozgrywki przydarzyłaby się podobna pozycja.

2. Pozycje w tego typu zadaniach są mało praktyczne - po co się męczyć i szukać koniecznie mata w dwóch, trzech posunięciach skoro przykładowo jedna ze stron ma wyraźną przewagę materiałową, którą można zrealizować na wiele innych sposobów?

3. Zadania tego typu są za trudne i zwykle zniechęcają swoim stopniem skomplikowania.

Spójrzmy na poniższy diagram:


W tej pozycji białe zaczynają i matują w swoim trzecim posunięciu. 

 

Przedstawiam tutaj jak może wyglądać sposób myślenia szachisty, negatywnie nastawionego do zadań o kompozycji szachowej:

Na pierwszy rzut oka widać, że takiej sytuacji ciężko byłoby doświadczyć w zwykłej partii, granej na poważnie (np. turniejowej) - czarny król stoi na środku szachownicy, co w połączeniu z brakiem większości pionków i wieloma figurami obecnymi na szachownicy czyni tę pozycję dość oryginalną. Trzeba byłoby mocno popuścić wodze fantazji aby rozegrać partię w taki sposób.

Kolejna rzecz - po co matować w trzech posunięciach, skoro przykładowo białe mogą zbić wieżę na c6 w swoim pierwszym posunięciu, a potem to już do wyboru, do koloru - trzeba byłoby się mocno postarać, żeby przegrać to białymi. (Dodam tylko, że ruch 1. Gxc6 + nie prowadzi do mata w trzecim posunięciu).

Wreszcie, skoro trzeba "bawić się" w poszukiwania jakiegoś ukrytego ruchu zamiast wygrywać w prostszy sposób, to gdzie tu sens i logika?

Co do powiedzenia w tym temacie mają znani szachiści? Odkryłem niedawno ciekawy artykuł, napisany i opublikowany w pierwszym wydaniu magazynu Chess Review w styczniu 1933 roku przez amerykańskiego szachistę Isaaca Kashdana.

Isaac Kashdan, arcymistrz od 1954 roku, zaliczał się do grona najsilniejszych szachistów świata przełomu lat 20-tych i 30-tych XX wieku. W Niemczech nazywali go der kleine Capablanca, czyli małym Capablancą - trzeba przyznać, że porównanie dość nobilitujące. Kto będzie chciał poczytać więcej na temat tego szachisty może znaleźć całkiem sporo informacji w internecie bądź w literaturze szachowej.

Link do artykułu (w języku angielskim) zamieszczam poniżej. W telegraficznym skrócie - amerykański szachista sam wspomina, że do grona jego pierwszych nauczycieli szachowych zaliczały się osoby, które zajmowały się na poważnie działalnością twórczą na polu kompozycji szachowej. Pisze wprost, że kiedy zaczął zajmować się szachami praktycznymi w większym zakresie, to odkrył, że jego wcześniejsze doświadczenia z kompozycją szachową wpłynęły na rozwinięcie jego umiejętności gry praktycznej.

Ciąg dalszy nastąpi...

Artykuł Isaaca Kashdana (kliknij tutaj)

Zadania szachowe: najciekawsze, najsłynniejsze, naj... (3)



Z poniżej prezentowanym zadaniem wiąże się pewna ciekawa historia. Jego autorem jest jeden z czołowych szachistów świata na przełomie lat 50-tych i 60-tych arcymistrz Pál Benkő.

Ten amerykański szachista o węgierskich korzeniach (później w tekście będę nazywał go Węgrem) zajmował się czynnie również artystyczną stroną gry królewskiej, czyli kompozycją szachową. W dawnych czasach nie należało to do rzadkości, jeśli szachista praktyk próbował swoich sił również w problemistyce, nawet mistrzowie świata "czerpali frajdę" z tworzenia i rozwiązywania zadań. Co warte podkreślenia, Benkő czynił to z bardzo dobrym rezultatem, gdyż za swoją działalność twórczą został mu nadany tytuł Międzynarodowego Mistrza w Kompozycji Szachowej.

Podobno Benkő stworzył to zadanie, jak sam stwierdził, jeszcze w wieku młodzieńczym jako piętnastolatek. Według opowieści Węgra, w trakcie Olimpiady Szachowej w Lugano w 1968 roku pokazał je samemu legendarnemu Bobby'emu Fischerowi. Bobby, jako osoba o wysokich ambicjach, od razu rzucił wyzwanie swojemu starszemu koledze po fachu, że znajdzie rozwiązanie tego zadania w przeciągu pół godziny. Ostatecznie, Fischer przegrał zakład.

Co więcej, gdy Benkő ostatecznie pokazał mu właściwy ruch, Fischer nie mógł uwierzyć, że jest tylko jedno rozwiązanie do tego zadania i od razu zaproponował drugi zakład, że do poranka następnego dnia będzie w stanie znaleźć uboczne rozwiązanie, które Węgier musiał przeoczyć. Ten zakład Fischer również musiał przegrać, gdyż zadanie posiada tylko jedno rozwiązanie.

Czy okażesz się lepszy niż były mistrz świata i będziesz w stanie uporać się z tym zadaniem szybciej?


Białe zaczynają i matują w trzech posunięciach
Pál Benkő, Chess Life 1968


Ambasadorowie szachowi: bóg krykieta


 Jednego z tych panów nie trzeba raczej przedstawiać kibicom szachowym. Kim jest ten w czerwonej koszuli?
Żródło: thehindu.com

Kibice z kraju nad Wisłą, przyzwyczajeni w ostatnich czasach do sukcesów siatkarzy, piłkarzy ręcznych oraz całkiem udanych występów piłkarzy „nożnych” (chociaż ostatnie mecze nieco stonowały nastroje) raczej podrapaliby się po głowie, gdybym zaczął pisać o… krykiecie. Ta gra zespołowa jest u nas traktowana w kategoriach bardzo niszowej i gdyby zapytać przeciętnego Kowalskiego z ulicy o co chodzi w tej grze, jakie jej są zasady i która drużyna jest aktualnie najlepsza na świecie to w większości przypadków odpowiedź zawierałaby się we wzruszeniu ramionami.

Tymczasem przemierzając kilka tysięcy kilometrów na wschód, na Półwyspie Indyjskim, krykiet ma swoje ogromne (nie będzie przesadą jeśli powiem, że ponad miliardowe) grono miłośników. Rodowód tej gry sięga Wielkiej Brytanii, ale podatny grunt do rozwoju trafił się właśnie w Azji - jest to narodowy sport, choć powiedziałbym nawet, że uwielbienie do tej gry sięga granic swoistej religii, w Indiach oraz krajach ościennych: Pakistanie, Sri Lance, Afganistanie, Bangladeszu. 

Można sobie zadać pytanie: Okej, ale co to ma wspólnego z szachami ? Zapewne niewiele osób ma świadomość, że jeden z legendarnych krykiecistów, postać bardzo zasłużona dla tej gry zespołowej, w czasach swojej młodości z zapałem grywał w szachy.


Sachin Tendulkar (widoczny na zdjęciu powyżej) – zawodnik ikona, uznawany za jednego najwybitniejszych w historii tej dyscypliny sportu. Lista jego rekordów i osiągnięć jest długa, ale nie jest celem tego posta aby podawać teraz całe CV sportowe tego zawodnika. Żeby wyrobić sobie skalę porównawczą, jest to „ktoś” taki jak Michael Jordan dla koszykówki lub Pele dla piłki nożnej

W jednym z wywiadów Tendulkar wspomniał o swojej krótkiej szachowej przeszłości. Nie miał aż takich wybitnych umiejętności szachowych, jakie prezentował w krykiecie, ale gra królewska sprawiała mu przyjemność:

„Często graliśmy w szachy w naszym rodzinnym domu. Szczególnie dużo razy mierzyłem się z moim bratem, ale bez większych pozytywnych rezultatów. Mimo to, lubiłem tę formę rozrywki.” 

Członkowie jego rodziny również byli "zapaleńcami" gry królewskiej:

„(…)Szachy w mojej rodzinie zostały spopularyzowane przez wujka, który był swego czasu członkiem Indyjskiej Federacji Szachowej. Podejmował się również pracy twórczej – współtworzył jedną z książek o tematyce szachowej.”

Jego syn był całkiem bliski wyboru szachowej kariery, choć ostatecznie poszedł w ślady ojca:

„Kilka lat temu mój syn (Arjun) również zaczął wykazywać zainteresowanie szachami. Traktował grę królewską na poważnie, z dużym zapałem, dlatego też zapisaliśmy go na lekcje szachowe. Dochodziło do tego, że jeśli ktokolwiek z zaproszonych gości przychodził do naszego domu,  to pierwsze co "musiał" zrobić to zagrać partię z Arjunem, dopiero potem syn puszczał mego gościa „wolno”. W pewnym momencie szachy były zdecydowanie na pierwszym miejscu w rankingu hobby mojego syna, ale, jak to z dziećmi bywa, zaangażowanie i zapał mogą zmieniać się u nich szybko(...)”
.
Tendulkar jest ambasadorem szachowym w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Aktywnie wspiera formy aktywności szachowej w swoim kraju. Był m.in. gościem honorowym podczas inauguracji 14 Olimpiady Szachowej dla Osób Niewidomych w 2012 rok, organizowanej w Indiach:




Były mistrz krykieta udziela również wsparcia grze królewskiej za pośrednictwem mediów społecznościowych. Jest to o tyle istotne, że jako osoba bardzo znana i szanowana w swoim kraju każdy jego komentarz odbija się szerokim echem. Dość powiedzieć, że konto Tendulkara na Instagramie śledzi 17 milionów użytkowników, a na Twitterze liczba ta przekracza 30 milionów. Sądzę, że każdy miłośnik szachów życzyłby sobie reklamy szachowej, trafiającej do takiego grona odbiorców. W realiach polskich, można by to porównać do zamieszczenia tweeta o tematyce szachowej przez.Roberta Lewandowskiego.




Rudolf Charousek - geniusz nieznany (II)

Poprzedniego posta zakończyłem wstawieniem poniższego diagramu, przedstawiającego pozycję, jaka zaistniała w jednej z partii węgierskiego szachisty. Pytanie brzmiało, czy Charousek popełnił w tej sytuacji przeoczenie (lub, jak ktoś woli bardziej kosmopolityczne określenie, "blundera") ?

Prezentowana pozycja pochodzi z potyczki Węgra z niejakiem Englanderem, rozegranej w Koszycach w 1894 roku. Englander był najpewniej amatorem szachowym, grywającym w kawiarenkach szachowych tego słowackiego miasta.


Wszystko zostało wcześniej przekalkulowane przez Węgra, która zdecydował się na ofiarę hetmana 1. Hxe6!!, po czym gra potoczyła się jak poniżej: 1...Sxf1 2. Wxf1 fxe6 3. Gxe6+Wf7 i powstała pozycja jak niżej:


Dalej gra potoczyła się już dość forsownie: 4. Wxf7 He8 po czym następuje seria szachów 5. Wf6+ Kg7 6. Wf4+ Kh6 7. Wh4+ Kg5 8. Wg4+ Kh6 


Całość zostaje zwieńczona kolejnym poświęceniem figury: 9. Sxf5+! gxf5 a reszta jest już formalnością dla Charouska: 10. Gf4+ Kh5 11. Wg5+ Kh6 12. Wg8+ Kh5 13. g4+ fxg4 14. Gxg4+ Kh4 15. Gg5 z matem


Ciąg dalszy nastąpi....

Rudolf Charousek - geniusz nieznany



Historia sportu, świata nauki, kultury, rozrywki oraz innych dziedzin życia zna wiele przypadków osób nadzwyczaj uzdolnionych, którzy z jakiegoś powodu nie zdołali zaprezentować światu całego swojego potencjału, jaki w nich drzemał. Myśląc o sportowcach na pierwszy plan wybijają się kontuzje, z jakimi często borykają się czy to piłkarze, siatkarze bądź przedstawiciele innych dyscyplin sportowych. Nierzadko kontuzje potrafią zaważyć na losie całej dalszej kariery.

Przeglądając biografie wybitnych naukowców, pisarzy czy też muzyków można trafić na historie ludzi, którzy pochodzili z ubogich warstw społecznych, dorastali i żyli w biedzie, co prowadziło często do przedwczesnej śmierci.

Niekiedy jest to świadomy wybór podyktowany względami materialnymi - mimo talentu w jakiejś dziedzinie osoby rezygnują z rozwijania się na tej płaszczyźnie na rzecz pracy zarobkowej w innej, bardziej dochodowej branży.

__________________________________
Co ma wspólnego powyższa refleksja z szachami? Otóż w tym poście chciałbym przybliżyć historię szachisty, co do którego powyższy opis pasuje idealnie. Być może dla niektórych sympatyków gry królewskiej postać węgierskiego szachisty Rudolfa Charouska jest całkowicie anonimowa i być może co po niektórzy nigdy nie słyszeli tego nazwiska - prawdę mówiąc nie byłoby w tym nic dziwnego.

Zwykle w kontekście szachistów minionej epoki mówiąc "Węgry" przychodzi nam na myśl Geza Maroczy (1870-1951), czołowy zawodnik przełomu XIX i XX wieku. Kilkadziesiąt lat wcześniej sławę na arenach międzynarodowych, zdobył, urodzony w Budapeszcie, Johann Löwenthal (1810 - 1876), który był jednym z pierwszych "poważniejszych" rywali amerykańskiego geniusza gry królewskiej Paula Morphy'ego.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że pod koniec XIX wieku jeszcze większy rozgłos u naszych "bratanków" zdobywał właśnie Charousek.

Rudolf Charousek (1873-1900) był szachistą, o którym Michaił Czigorin mawiał nowy Morphy, w nawiązaniu do legendarnego mistrza z nowego Orleanu Paula Morphy'ego. Nie bez powodu - Węgier nawiązywał swoim stylem gry do romantycznej epoki szachów z połowy XIX wieku.
Ulubionymi pozycjami Węgra w arsenale gry debiutowej były gambity, ze szczególnym upodobaniem sięgał po gambit królewski oraz gambit Evansa. Preferował on agresywną grę na tyle mocno, że odrzucał "nudniejsze" w swoim mniemaniu, aczkolwiek solidne i powszechnie grane w dzisiejszych czasach debiuty - przykładowo obronę francuską węgierski szachista traktował jako tchórzliwe otwarcie.



 "Kawiarnia" szachowa w hotelu Schalkhaz w Koszycach - jedno z kilku miejsc, gdzie młody Rudolf Charousek szlifował swoje umiejętności gry królewskiej (źródło: sk.wikipedia.org)

Międzynarodowa kariera węgierskiego szachisty trwała ledwie cztery lata. Ten krótki okres czasu wystarczył mu jednak do zaprezentowania się w światku szachowym ze znakomitej strony. W swoim dorobku Charousek mógł poszczyć się zwycięstwem turniejowym w Berlinie w 1897 roku, a o jego umiejętnościach gry szachowej mogli przekonać się tacy szachiści z ówczesnej czołówki jak Emanuel Lasker, Harry Pillsbury, Joseph Blackburne czy wspomniani już Czigorin oraz Maroczy. Każdego z nich Węgier miał na przysłowiowym "rozkładzie".

Na zakończenie, poniżej wklejam jedną z wielu jego kombinacji:


Charousek, grający białymi, zagrał w ostatnim ruchu hetmanem na pole g4 z pola h5, na co jego przeciwnik zagrał, dość oczywiście i intuicyjnie, skoczkiem z pola d5 na e3, łapiąc w widełki hetmana i wieżę.

Na posunięciu są zatem białe. Czy Węgier popełnił proste przeoczenie i podstawił figurę? Jaką możliwość gry mają białe w powyższej prezentowanej pozycji? Spróbujcie sami odpowiedzieć sobie na to pytanie - rozwinięcie tej pozycji nastąpi w kolejnym poście.

Ciąg dalszy nastąpi...


Szachy egzotyczne: piony są duszą gry



Co można powiedzieć o pionach? Niby niepozorna bierka szachowa, której ciężko konkurować z ciężka artylerią szachową w postaci hetmana lub wieży. Szachy posiadają w sobie jednak duży pierwiastek nieprzewidywalności i przy sprzyjających okolicznościach taki piechur potrafi siać spustoszenie w szeregach przeciwnika, spychając mocniejsze figury na dalszy plan.

Już dawni mistrzowie gry królewskiej doceniali wartość, jaka tkwi w tym, jak mogłoby się z pozoru wydawać, szachowym "mięsie armatnim". Za przykład może służyć dobrze znany cytat francuskiego teoretyka i mistrza szachowego doby XVIII wieku, Francoisa Andre Philidora (1726-1795), który wstawiłem w tytule tego posta.

Możliwości tej bierki są praktycznie nieograniczone (przykładowo uniwersalność pionów jest chętnie wykorzystywana przez kompozytorów szachowych, ale to już temat na inne rozważania) a żeby udowodnić te słowa chciałbym zaprezentować w tym poście dość "kuriozalną" partię, która została rozegrana przeszło 150 lat temu w Paryżu. W tamtych czasach nierzadkim zwyczajem były partyjki, rozgrywane między zamożniejszymi amatorami, a ówczesnymi szachistami z topu.

W 1860 roku doszło do "egzotycznego" pojedynku między niejakim panem (tudzież panią) Chapelle, nieznanym (nieznaną) z imienia, a Paulem Journoudem (1821-1882). O pierwszym szachiście nie zachowały się żadne informacje (przynajmniej ja nie znalazłem) - w bazie danych można odszukać jeszcze jego partię z nie byle kim, bo z samym Adolfem Anderssenem. Można więc przyjąć hipotezę, że Chapelle był jednym z wielu, w tamtych czasach, bywalców kawiarenek szachowych.

Paul Jornoud zaliczał się z kolei do grona najsilniejszych szachistów we Francji w połowie XIX wieku. Miał sposobność grać mecze szachowe między innymi z Paulem Morphy'm, gdy ten organizował tournee po Europie (przegrał wszystkie partie z Amerykaninem), wspomnianym już Anderssenem oraz z Julesem de Riviere.

Wracając  do tematu posta, szybkie pytanie do czytelników - czy możecie sobie wyobrazić pozycję w której hetman, wieża, goniec oraz skoczek nie są w stanie zatrzymać jednego pionka rywala i w wyniku tego strona z zaawansowanym pionkiem wygrywa? Jeśli wasza wyobraźnia nie podsuwa wam żadnej koncepcji, jakby to mogło wyglądać w rzeczywistości, to na ratunek podrzucam screenshota: